Producent: Obsidian Entertainment Wydawca PL: CD Projekt Gatunek: RPG Tryb gry: Single / Multiplayer Premiera: piątek, 12 października 2007 Premiera PL: 2007 Wymagania: » CPU: 2 GHz » RAM: 1 GB » Grafika: 256 MB
Każdy pamięta, jak kiepską grą w single player była pierwsza część Neverwinter Nights. Każdy też pamięta, o ile lepsze (acz niewystarczające, by nazwać je stuprocentowymi crpgami) były dodatki nań wychodzące. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku części drugiej wspomnianego tytułu reguła ta zostanie również zachowana. Różnica polega jednak na tym, że NwN2 był w porównaniu z poprzednikiem tym, czym jest „krwiopuszcz” przy byle jakim koziku za 10 PLN. Mask of The Betrayer - bo tak będzie zwać się pierwszy oficjalny dodatek do drugiej części Nocy Neverwinter - to bezpośrednia kontynuacja znanych z podstawki przygód. Jak pamiętamy, nasza postać po pokonaniu złego i podstępnego Króla Cieni została zasypana gruzami zapadającej się tajemniczej twierdzy. Wbrew jednak temu, co mogłoby się wydawać – przeżyła. Szczerze mówiąc, byłem pewien, że bohater rzeczywiście zginął trafiony głazem, co zresztą bardzo mi się spodobało, bo mało która produkcja nie kończy się happy endem. Jednakże twórcy postanowili inaczej i już za trzy miesiące ponownie pokierujemy losami pogromcy króla Cieni. Tym razem fabuła zawędrowała w zgoła innym kierunku niż wydarzenia związane z okruchem. Zamiast znanego i w pewnym sensie nużącego już Wybrzeża Mieczy, przyjdzie nam zwiedzić wschodnie połacie Faerunu, w tym - znajdujący się w bliskim sąsiedztwie Thay’u – Rashemen, krainę piękną, oryginalną i pełną energii duchów, co w dużym stopniu wpłynie na odbiór historii opowiedzianej w dodatku. Sama historia, jak zapewniają twórcy, ma być bardzo osobistym przeżyciem dla każdego grającego, a przy tym okazać się dużo dojrzalsza i posępniejsza od tej z podstawki, co nie zmienia faktu, że pewnie nieraz dane będzie nam się także uśmiechnąć. Dodatek zaoferuje między innymi nową rasę Genasi – sferotkniętych potomków ludzi i żywiołaków, dostępną oczywiście, jak nie trudno się domyślić, w czterech „odmianach” powietrza, ziemi, ognia i wody. Każda z nich „wyposażona” zostanie w nowe zdolności, jak tworzenie ognistej tarczy (Genasi ognia) czy też powstawanie ochronnej i ograniczającej widoczność mgły (Genasi wody). Oczywiście w dodatku nie zabraknie również nowych klas, np. „wyróżnionej duszy”, czyli postaci posługującej się magią kapłańską tak jak czarownik mistyczną. Otrzymamy też ponad 50 nowych atutów (w tym Niesamowite mistrzostwo dla czarnoksiężnika) oraz zaklęć i zupełnie nowe zbroje czy bronie (np. specjalnie przygotowane dla wspomnianej już wyżej nowej rasy). Poprawiony zostanie również system tworzenia własnych przedmiotów, więc narzekać na różnorodność na pewno nie będziemy, zwłaszcza, że kampania pozwoli osiągnąć epickie poziomy, wyższe niż dotychczasowy maksymalny dwudziesty. NwN2 pozwolił cieszyć się wspaniale przygotowanymi postaciami zamieszkującymi znane nam tereny. Teraz w trakcie ponad 20-godzinnej zabawy (jak można przeczytać w wywiadach) przyjdzie nam poznać jeszcze bardziej rozbudowanych kompanów do wędrówki, którzy nieraz zaskoczą swoją historią, postawą bądź też zachowaniem w danej sytuacji. Dla tych, którzy polubili znane już postacie, dobra nowina - twórcy zapowiedzieli powrót dwóch z nich, jednak których konkretnie - nie wiadomo. Oczywiście na samych NPC’ach się nie skończy. Dodatek zaserwuje pokaźną ilość nowych stworów w tym Shamblery i Treanty. Trzeba pamiętać, że cała zabawa wzbiła się już na poziomy epickie, tak więc również takich przeciwników należy oczekiwać. Zmian powinniśmy spodziewać się również w przypadku efektów wizualnych. Poczynając od samych placeabli, tekstur (np. śniegu czy twarzy), po zupełnie nowe animacje postaci. Poprawione zostanie również oświetlenie, odbicia oraz obraz nieba. Cały silnik znany z NwN2 przeszedł gruntowną modernizację i obecnie wszelkie doznania graficzne mają być zdumiewające. Najważniejszą jednak informacją jest bez wątpienia jeszcze lepsze jego zoptymalizowanie, dzięki czemu gra mimo ładniejszego wyglądu ma chodzić lepiej od wersji podstawowej. Hmm, zobaczymy, ocenimy. Ulepszeniu uległ również sam toolset, który teraz ma oferować zmianę portretu danego stworzenia na obrazek w 2D (dzięki Ci Panie, czemu tak późno?) oraz możliwość cofnięcia wykonanej czynności (tego nie skomentuję). Jednym słowem pozostało czekać. Wprawdzie niedługo, bo Obsidian zapowiedział premierę już na 12 października tego roku, jednak to zawsze cztery miesiące. Twórcy apelują, że będą startować do nagrody najlepszego cRPGa roku 2007 i tym samym proszą, by nie zaliczać ich dzieła do kategorii dodatków. Gra wprawdzie będzie kosztować tyle, co dodatek i wymagać podstawowej wersji, jednak ma nie ustępować innym, samodzielnym produkcjom z tego okresu. O tym jak zwykle przekonamy się dopiero po premierze, acz przyznać trzeba, że jest na co czekać.
Producent: Cyanide Studios Wydawca PL: Techland Gatunek: RPG Tryb gry: Single / Multiplayer Premiera: 2007 Premiera PL: 2007 Wymagania: brak danych
Zgodnie z podaniami mitologii nordyckiej Loki jest bogiem zniszczenia, śmierci, oszustwa oraz ognia. Loki to także tytuł nadchodzącego wielkimi krokami hack'n'slasha francuskiej firmy Cyanide. Na szczęście wysłannicy Imperium Gier nie musieli jechać aż do Francji, aby zapoznać się z tym produktem. Wystarczyła wizyta we wrocławskim Techlandzie, który zajmuje się polonizacją i wydaniem Lokiego na terenie naszego pięknego kraju. Specjalnie dla Was sprawdziliśmy, czy szumne porównania tej gry do kultowego Diablo nie są aby przesadzone. Fani hack'n'slashy nie mają lekkiego żywota i nie chodzi tutaj bynajmniej o konieczność przebijania się przez tysiące przeciwników. Jakość ostatnich produkcji z tego gatunku jest porażająca. Dungeon Siege (obydwie części), Sacred czy Titan Quest to gry dobre, ale w starciu z leciwym już Diablo 2 i tak nie miały najmniejszych szans. Wydawałoby się, że przepis na zrobienie dobrego h'n's jest niezwykle prosty – weź kilka klas postaci, stwórz fabułę o ratowaniu świata, postaw na drodze gracza masę mięsa armatniego i wymagających bossów, stwórz parę krain, scal to licznymi questami oraz dodaj multiplayer. Jednakże praktyka już nie raz pokazała, że trzeba jeszcze czegoś, aby nas zaciekawić i zatrzymać na długie godziny przed monitorem. Przed Lokim ciężkie zadanie, ale z tego, co mogliśmy zobaczyć, wyłania się niezwykle obiecujący obraz. Od pierwszych chwil spędzonych z Lokim powala ogrom tej gry. Cyanide postanowiło stworzyć fabułę łączącą w sobie cztery mitologie – nordycką, grecką, egipską i aztecką. Dzięki temu oraz z powodu konieczności zaliczenia każdego z trzech poziomów trudności, aby poznać ostateczny finał Lokiego, otrzymujemy - lekko licząc - 200 godzin zabawy. Oczywiście nie mogliśmy tego jeszcze sprawdzić osobiście (Techland nie mógł sobie pozwolić na paraliż w związku z najazdem Imperium Gier), ale nawet jeśli wynik ten zmniejszy się o kilka godzin, to jak na h'n's brzmi bardzo okazale. Wszystko zaczyna się w Egipcie gdzieś w XII wieku n.e., kiedy to Set (Seth), pan burz i pustyń, bóg chaosu i zła, zostaje uwolniony ze swego grobowca. Chce się zemścić na tych, którzy setki lat temu skazali go na potępienie, a jego destrukcyjne plany sięgają bardzo daleko. Znalazł on bowiem sposób na przekraczanie barier między mitologiami i światy żyjące niezależnie od siebie od zarania dziejów są teraz nawiedzane przez popleczników Seta. Musimy stanąć w obronie porządku i ostatecznie zakończyć panowanie chaosu. Ponieważ Loki łączy w sobie cztery mitologie, mamy do dyspozycji czterech bohaterów - nordyckiego barbarzyńcę, aztecką szamankę, egipskiego maga oraz grecką wojowniczkę. Od naszego początkowego wyboru nie zależy jedynie preferowany styl gry. Zabawę zaczynamy w w zupełnie innych miejscach, a także obserwujemy historię z różnych perspektyw. Jej zawiłości zostawmy jednak przyszłej recenzji, teraz zajmijmy się tym, czym Loki powita graczy. Sukcesywnie ujawniane obrazki, a później filmiki z gameplayem pokazywały, że można liczyć na oprawę graficzną na bardzo wysokim poziomie. Rzeczywistość potwierdza te przewidywania, gdyż faktycznie mamy do czynienia z prawdziwą ucztą dla oczu. Poruszając się po lodowych jaskiniach, wręcz czujemy chłód na plecach, we wnętrzu wulkanu przeciwnie – straszny gorąc. Każda lokacja, którą mieliśmy okazję zwiedzić, prezentuje się wyśmienicie i przepełniona jest licznymi smaczkami (kratery lawy czy monumentalne sople lodu i zamarznięte ciała), co od razu wprowadza niezły klimat. Podobnie jest z napotykanymi przeciwnikami, w stworzenie których włożono wiele pracy – ich wygląd jest niezwykle szczegółowi i dopracowani, nie przeszkadza nawet ich podobieństwo w obrębie jednej klasy. Kwintesencją Lokiego, jako rasowego przedstawiciela gatunku hack'n'slash, jest walka. Z tego, co udało nam się do tej pory obadać, nie jest ona w żadnym wypadku monotonna. Cyanide starało się zapewnić bardzo dynamiczne starcia i całe morze mięsa armatniego. Zasadniczo, wchodząc do rozległych (momentami wręcz ogromnych) podziemi, mielenie wrogów odbywa się od początku aż po sam koniec danej lokacji. Oczywiście nie brakuje momentów odsapki i regeneracji sił (nikt nie jest nieśmiertelny, a żadnych ułatwień w postaci cheatów nie będzie), ale za chwilę znów jesteśmy w samym środku piekła. Gra nie jest przeznaczona dla dzieci, co widać po brutalności Lokiego. Zwłaszcza gdy wybierzemy nordyckiego barbarzyńcę, możemy poczuć się jak rzeźnicy – już przy pierwszych zabitych wilkach krew tryska jak woda z fontanny w upalny dzień. Widać, że uderzenie np. ogromnym, dwuręcznym młotem nie kończy się delikatnymi obtarciami, a śmiertelną raną. Jestem pewien, że zostanie to docenione przez wiele osób (mimo że to tylko szczegół). Na pewno sporo zachwytów wzbudzą również efekty czarów, wykonane naprawdę swietnie (gra świateł nieźle daje po oczach). Po emocjach związanych z oddaniem się pierwszym krwistym starciom, przyszedł czas na bliższe zapoznanie się z innymi elementami Lokiego. Cyanide cztery mitologie wykorzystało nie tylko do stworzenia wciągającej fabuły. Kierowany przez nas bohater musi dbać o przychylność swoich bogów (ma 3 do wyboru), gdyż to, komu oddajemy cześć, determinuje, jakie drzewko umiejętności będziemy rozwijać. Podczas gry zbieramy punkty doświadczenia oraz wiary. Te pierwsze odpowiadają za rozwój atrybutów (siła, zręczność itd.), te drugie to wspomniane zdolności (ataki, okrzyki, czary itp.). Dość oryginalna modyfikacja standardowego składnika każdej gry h'n's sprawia, że cały czas czujemy związek z bóstwami. Obok pokonywania przeciwników, którzy nie stanowią większego zagrożenia (chyba, że atakują sporą grupą), nie zabraknie starć z bossami, a te to już wyższa szkoła jazdy. Raz - że przeciwnicy są bardzo żywotni oraz dysponują potężną siłą ognia, dwa - że trzeba jeszcze znaleźć na nich sposób. Tak, nie zawsze musimy zabijać, czasem będziemy musieli ich pokonać inaczej (np. Fenrira należy doprowadzić do wściekłości i naprowadzić na zastawioną wcześniej pułapkę). Mimo że Loki to hack'n'slash, cieszy fakt, że wszystko nie sprowadza się do bezmózgiej sieczki. Spore wrażenie robi liczba dostępnych w grze przedmiotów, bo zamyka się ona w 100 000. Obok tych przygotowanych przez autorów, dotyczy ona w głównej mierze ekwipunku, jaki sami będziemy mogli stworzyć. Miejmy nadzieje, że gracze zechcą skorzystać z tej możliwości i kowal nie okaże się efektownym, lecz mało popularnym dodatkiem. Po spędzeniu przy kowadle kilkunastu minut okazało się, że rezultaty są bardzo zadowalające, gdyż bez problemu wykuliśmy broń idealnie pasującą do charakteru prowadzonej gry. Na dokładniejsze zbadanie Lokiego przyjdzie czas za kilka tygodni, ale już teraz można powiedzieć, że porównania do Diablo mają pewną rację bytu (choć bardzo wątpliwa jest detronizacja króla) i szykuje się mocne uderzenie ze strony francuskiego Cyanide. Dzięki ciężkiej pracy Techlandu gracze w Polsce otrzymają wersję zlokalizowaną (przetłumaczone zostaną tylko napisy), co jest niewątpliwie ogromnym plusem. Prawdopodobnie najwięcej kontrowersji wywoływać będą rodzime nazwy przedmiotów, ale to, co widzieliśmy, brzmiało w miarę sensownie. Żeby nie było zbyt pięknie - to głównymi wadami Lokiego są: słaba praca kamery (poziom zbliżenia nie jest zbyt trafny, a działanie zbyt „szarpane”) i dość długie loadingi między lokacjami, miejmy jednak nadziejeę, że Cyanide wyeliminuje ten problem. Nie pozostaje nic innego, jak cierpliwie czekać do 7 września i ostatecznie przekonać się o jakości i potencjale Lokiego. Techland przygotowuje wersję normalną (cena 69.99) i kolekcjonerską (99.99) z ciekawymi dodatkami. Możecie być pewni, że Imperium Gier najszybciej jak to możliwe dostarczy wyczerpującą recenzję hack'n'slasha od Cyanide.
Producent: ANACONDA Wydawca PL: brak danych Gatunek: RPG Premiera: 2007 Premiera PL: 2007 Wymagania: brak danych
Często bywa tak, że gra staje się legendą, jak na przykład Diablo. Rzadko na odwrót - by legenda stała się grą. Jeszcze rzadziej mamy do czynienia z sytuacją, że legenda staje się grą-legendą. Ale szansa jest. Szansa nazywa się Legend: Hand of God i swoim stylem gry nawiązuje do rozwiązań znanych między innymi z Sacred. A wszystko zaczęło się wtedy, gdy niemiecki producent Master Creating, znany ze średniego RPG Restricted Area postanowił umilić wszystkim wyczekiwanie na Sacred 2, tworząc Legend: Hand of God. W międzyczasie okazało się, że ów tytuł nie tylko nawiązuje do Sacred, ale zaczyna z nim konkurować jako naprawdę udany hack'n'slash. Koniec końców, na Sacred 2 przyjdzie nam jeszcze sporo czasu poczekać, podczas gdy Legend powinien trafić na półki sklepowe już we wrześniu. Cała historia zaczyna się w krainie Aris, w czasach gdy ludzie byli jeszcze marnymi łowcami i zbieraczami. Wtedy to Elfy i Krasnoludy do pomocy w walce z Orkami próbowały przywołać Demony. Te ostatnie, nie lubiąc mieć nad sobą zwierzchników, postanowiły skarcić za to wszystko i wszystkich. I kiedy zdawało się, że rasy rozumne zostaną ostatecznie zniszczone, ludzkim władcom udało się jeszcze raz zjednoczyć Elfy i Krasnoludy oraz uporać się z demonami. Wspólnymi siłami magów i kapłanów posłano demony do diabła przez portal prowadzący do ich królestw. Na miejscu portalu powstała kaplica płomienia, a my właśnie mieliśmy stać się kolejnym kapłanem płomienia, kiedy nagle zło odżyło i zabiło wszystkich naszych przyjaciół. Historia nie brzmi zbyt wyszukanie, ale ponieważ za scenariusz odpowiada znana z Dungeon Siege II Susan O'Connor, możemy spodziewać się ciekawej i pełnej zmian fabuły. Świat Aris, po którym przyjdzie nam podróżować, ma być tworzony na dwójnasób. W czasie gdy podziemia będą generowane losowo, cała powierzchnia zostanie rozpisana i przelana na ekrany monitorów. W podróżach po Aris pomagać nam będzie kursor - jasny elf, ostatni który przeżył. Ten, za uratowanie mu przez nas życia, będzie służył światłem w podziemiach a także radą w trudniejszych momentach gry, latając przy nas niczym Dzwoneczek przy Piotrusiu Panie. ako że jest to typowy hack'n'slash, na swojej drodze napotkamy wiele potworów: od wilków, przez gobliny, trole, ogry, na demonach kończąc. By umilić nam grę, autorzy wprowadzili do rozgrywki tak zwany Cinematic Combat System. Wpierw nagrano pokazy mistrza escrimy (filipińska sztuka walki), by później przełożyć to w systemie mo-capu na ekran. Skutkuje to tym, że nasz bohater będzie walczył w różny sposób w zależności od przeciwnika. Słabszych będzie odpychał tarczami, szybciej doskakiwał i zadawał mordercze ciosy. W przypadku ogrów i trolli będzie mógł wskoczyć na nie i siedząc „na barana”, atakować ich czułe punkty. Ciekawie też wygląda zakończenie walki za pomocą tzw. finishing moves, dzięki którym nasz bohater będzie losowo dobijał przeciwnika, podrzynając mu gardło czy obcinając głowę. Po zdobyciu odpowiedniej ilości doświadczenia osiągniemy kolejny poziom rozwoju. Dla wygody graczy autorzy zrezygnowali z profesji na rzecz pięciu ścieżek rozwoju, na które składają się m.in: światło, ogień, walka i przyroda. Zależenie od tego, jakie umiejętności na drzewkach przyjdzie nam rozszerzać, nasza postać będzie stawać się lepszym wojownikiem, magiem lub łucznikiem. Dodatkowo na używanie jego cech i zdolności będą miały wpływ cztery współczynniki: siła, zręczność, wytrzymałość i siła woli. Ogólnie tylko od nas ma zależeć to, jak będzie wyglądać nasz heros. Sama gra oparta jest na autorskim silniku Master Engine, który między innymi pozwala na dowolne obracanie i ustawianie kamery, dzięki czemu możemy grać zarówno w rzucie izometrycznym jak i w perspektywie TPP. Dodatkowo silnik wykorzystuje wszystkie dobrodziejstwa DirectX 9.0c, takie jak Shader Model 3.0 czy oświetlenie HDR. Ciekawostką tego silnika jest doskonały system cieni, pozwalający na taką precyzję, jak cień nosa rzucany na twarz. Ponadto w grze zostaną wykorzystane technologie Speedtrree, AGEIA PhysX czy znany z WOWa FMOD. Dzięki temu, a także dzięki zdecydowanie większemu budżetowi niż w przypadku Restricted Area, Legend: Hand of God zapowiada się naprawdę interesująco. Czas pokaże, czy z czasem legenda stanie się Legendą, ale warto jej się przyjrzeć dokładnie. Szczególnie, że premiera gry zapowiedziana jest na wrzesień tego roku.
Data Premiery: Świat: wrzesień 2007 Polska: obecnie brak planów wydania
tryb gry: single player wymagania wiekowe: brak ograniczeń
Rozsądne wymagania sprzętowe: AMD/Intel 1 GHz CPU, 512 MB RAM, 1 GB na HDD, Windows 2000/XP, akcelerator 3D
Requital to reprezentant popularnego gatunku action RPG, autorstwa rosyjskiej firmy Primal Software (Besieger, The I of The Dragon). Program wykorzystuje standardowy dla tego gatunku widok zza pleców głównej postaci (TPP) i opiera się na motywach klasycznego fantasy, rzucając gracza w sam środek niespokojnego świata, rządzonego przez miecz, magię i mitologiczne stwory.
Wcielamy się w postać Wolfhounda, ostatniego przedstawiciela starożytnego klanu. Jego rodzice zostali zamordowani, ród w zasadzie przestał istnieć, ale on sam szczęśliwym trafem został wzięty do niewoli i zachował życie. Nie trzeba jednak udowadniać, iż nie była to szczególnie przyjemna egzystencja. Przez wiele lat poniżany i źle traktowany niewolnik zdołał się wreszcie wydostać z sideł swych prześladowców. Teraz w sercu nosi tylko jedno pragnienie – pomszczenia śmierci rodziców. Niestety, to straszne wydarzenie miało miejsce wiele lat temu i Wolfhound pamięta tylko dwie, charakterystyczne cechy mordercy – tajemniczą bliznę na ręce oraz broń, za pomocą której dokonano egzekucji. To jednak za mało, by sprawnie zidentyfikować sprawcę, nie mówiąc już o kompletnym braku kompetencji i umiejętności naszego bohatera – wszak będąc wiele lat w niewoli nie był trenowany na maszynę do zabijania. Pełen jest jednak ambicji i determinacji, by szybko nadrobić te braki i ostatecznie dokonać zemsty na nikczemnym zbóju.
Wiedza naszego bohatera cierpi potężne braki i jedynym panaceum na tą dolegliwość jest rozmowa z napotkanymi bohaterami niezależnymi. Wielu z nich potrzebuje pomocy w przeróżnych kwestiach i bardzo chętnie skorzystaliby z usług i możliwości sterowanego przez gracza herosa. Wykonując zadania, szkoląc swoje zdolności bojowe i biegłości w posługiwaniu się bronią oraz pancerzem, stajemy się stopniowo coraz potężniejsi i bliżsi osiągnięcia ostatecznego celu. Po drodze zwalczamy hordy mniej lub bardziej przerażających potworów (w tym nieumarłych), grabiąc ich ciała z wyposażenia i zdobywając magiczne punkty doświadczenia. Wolfhound opisany jest czterema głównymi parametrami fizycznymi (siłą, wytrzymałością, zręcznością i szybkością) oraz trzema ogólnymi biegłościami bojowymi (walka wręcz, broń biała oraz broń dystansowa). Z czasem uczymy się nowych zdolności specjalnych i talentów (tzw. perks), wydatnie podnoszących potencjał postaci. O naszej wartości bojowej świadczy także dzierżona przez nas broń (miecze, łuki, topory, sztylety, broń drzewcowa itd.) oraz noszony zestaw ciuszków (na który składają się dwa pierścienie, amulet, buty, pancerz górny i dolny, tarcza oraz rękawice). Początkowo zadowalamy się zwykłym, przeciętnie wykonany żelastwem, z czasem jednak odnajdujemy potężny, magiczny rynsztunek o nieprzeciętnych właściwościach.
Od strony technicznej program łączy przyzwoitą oprawę audiowizualną (efekty pogodowe, zmienny cykl dnia i nocy, unikatowe lokacje – wiejskie, śnieżne, wulkaniczne itp.) z niewygórowanymi wymaganiami sprzętowymi, celując przede wszystkim w mniej zamożnych graczy, lubiących jednak dobrą rozrywkę w stylu gier z serii Gothic czy Sacred.